O Euro pisze się dużo i wielu pisze. Dokonywane są analizy, szukane przyczyny, oceny gry naszych i nie tylko reprezentacji. Szukani są winni tego co się stało. A dla mnie Euro 2008 będzie miało inny, mój osobisty wydźwięk. Wspomniałem już tutaj, że 17-06-2008 urodziła się moja córa – myślę, że Anglicy jednak to ujmują lepiej „she was born” czyli została urodzona. Obiecałem już, że napiszę o tym jak było. I też to robię.
Jechałem sobie jakąś godzinę temu ze szpitala od moich dziewczyn :-) I tak sobie układem w głowie czekając w korkociągu, co i jak napiszę. A trochę jest do napisania. Zrobiłem sobie retrospekcję i wyszło, mi że specjalnie nie muszę spinać aby wszystko ująć w sprawozdaniu z meczu, bo to co związane ściśle z porodem zmieściło w … 90 minutach + 15 minut (na przerwę :-)
PRZYGOTOWANIE
7.00 Żona mnie budzi i mówi, że chyba się zaczyna. Zrywam się i zaczynam się szykować: kąpiel, golenie, takie tam :-)
7.30 Dajemy znać położnej, że to już się zbliża i żeby szykowała się.
8.30 Ostatnie poprawki makijażu, pudrowanie nosa, sprawdzenia czy wszystko gotowe do zabrania i jedziemy na „stadion”.
8.45 Tkwimy w korkociągu. Trzeba coś zrobić, aby zdążyć na czas. Podejmuję decyzję: wypad na pas do skrętu w lewo, bo wolny i gaz. Dojazd do skrzyżowania na pomarańczowe. Szybkie opuszczenie okna od pasażera strony i zachęcenie Pani w złotej 206-tce do uchylenia okna. Pani reaguje, ja szybko wrzucam „Puści nas Pani, bo my do porodu?”. Pani wpuszcza w momencie przejścia z pomarańczowego na zielony. Jadę. Jeszcze migam awaryjnymi.
8.55 Wjeżdżam na podjazd dla karetek (zgodnie z tym co wcześniej przekazała położna). Żona przytomnie kontroluje parkowanie mówiąc, żebym tak stanął żeby inni mogli przejechać , szczególnie karetki. Czynię to. Wysiadamy. Idziemy na Izbę Przyjęć.
8.57 Izba Przyjęć – normalnie koszmar! Pani traktuje jak nas jakbyśmy jakąś dżumę przywieźli albo byli trędowaci. Marudzi, coś bąka pod nosem. Wygania mnie na korytarz. O rany co za paskuda. Krążę jak lew koło drzwi, nasłuchuję. Widzę jak wchodzi ordynator z położnego. Zostaję zawezwany. Okazuje się, że dałem prawo jazdy Żony a nie dowód. Wymieniam i już zostają w środku. Ordynator marudzi coś pod nosem, brzdęka, że wydruk z USG za mały (pewnie jeszcze leżała mu na wątrobie przegrana naszych dzień wcześniej).
9.09 W końcu udaje się nam zostać przyjętymi. Rozumiem, że oni tam mają setki takich spraw. Ale normalna ludzka życzliwość by wystarczyła. A tak odbiera się takie zachowanie, jak by ich coś w dupę gryzło. Pani z izby idzie z papierami. Mówi, żeby za nią iść. Żona ma skurcze, mówi, że za chwilę. Pani się niecierpliwi. Nagle postronni obserwatorzy zaczynają pytać, czy nie można „tej Pani zawieźć wózkiem”. Z uśmiechem mówię im, że takie rzeczy to tylko w … Erze i w „Na dobre i na złe” (czy jakoś tak ) Zaczyna się śmiech. Znajduje się pielęgniarz z wózkiem, gdy Żona już jest koło windy.
AKCJA
9.15 1 minuta spotkania – Żona przygotowana. Położna na miejscu. Ja na miejscu. Podłączają urządzenie zwane KTG. Zaczyna się Akcja!
9.30 Robi się poważniej. A ja jakoś dziwnie spokojny. A może jestem w jakimś zamroczeniu? Kto to wie.
9.45 Położna sugeruje prysznic. To podobno pomaga przyśpieszyć akcję porodową. W międzyczasie pojawia się „materiał na lekarza” czyli student. Robi pomiary, wypełnia ankietę, taki pocieszny w tym wszystkim. Dobrze, że położna go nakierowywała, bo by się całkiem pogubił.
10.30 Zaczyna się robić jeszcze poważniej! Widzę, że Żona ma już mocne bóle. Myślę Panowie, że my z reguły nie mamy pojęcia o bólu. Położna podaje środek przeciwbólowy.
10.45 Coraz bardziej dzieje się. Położna ustawia łóżko do pozycji prawie siedzącej, aby Żonie było jak najwygodniej rodzić. Coraz więcej emocji. A ja nadal dziwnie spokojny, aż się boję co będzie dalej (później się dowiaduję od mojej Mamy, że mój Syn z nią rozmawiał dzień przed i się zastanawiał czy Tato zemdleje przy porodzie).
10.55 I teraz akcja na całego! Coraz bliżej. Żona ściska mi rękę (potem rozmawiam z kolegą i śmiejemy się, że w takiej sytuacji facet nabiera respektu dla swojej małżonki – wie, że ma parę w ręce – aż mi palce sinieją! Pojawia się głowa dziecka!
11.00 90 minuta! JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEST!
Mała leży na boku. Naraz łapie powietrze. Pierwszy płacz! Położna pyta czy przecinam pępowinę. Mówię czemu nie, jak do tej pory dotrwałem, to chyba i to przetrwam. Małą kładą Żonie na piersi, od razu cisza.
PO WSZYSTKIM
Położna zabiera Małą. Mogę przejść do sali noworodków. Przechodzę. Widzę, jak ją mierzą, ważą, czyszczą, punktują. Pielęgniarka pyta czy chcę potrzymać córę. Pewnie, że chcę! Siadam na krześle. I trzymam. I patrzę jaka jest pocieszna. Tak z 10 minut siedziałem. W między czasie wwożą kolejnego noworodka. Wchodzi świeży ojciec. Pyta mnie czy można dotykać dziecka. Mówię, że można. Na co on, że jednak nie ma odwagi i śmieje się. Widzę, że ma aparat, więc proszę by zrobił nam fotkę. Wymienimy się numerami … telefonów.
Panowie uważam, że jeżeli tylko ktoś może to powinien być przy porodzie. Uwaga: podarujcie sobie oglądanie filmów z porodu – to nie to. Uwierzcie mi.
EPILOG
Na tydzień przed porodem nasz syn popatrzył na Żonę i powiedział
– No to już niedługo się będziesz cieszyć, bo się córa urodzi.
Na co Żona z uśmiechem:
– No tak
A wtedy syn z błyskiem w oku:
– No a zaraz potem się będziesz smucić, bo ją … sprzedam na allegro ;-)
Kiedy wracałem z nim ze szpitala przedwczoraj to zapytałem, jak z tą sprzedażą. Stwierdził, że jeszcze poczeka i da siorze szansę.
P.S.
Wszystkim rodzącym kobietom życzę aby poród odbył się tak szybko :-) a Wasze dzieci były zdrowe.
4 thoughts on “Moje Euro 2008”
Gratuluje, jeszcze raz!!!!!!!!
miło:)
gratulejszyn
:))))))))))))
Gratulacje :) Niech Córcia zdrowo rośnie !!
Cudeńko!!! Pozdrawiam Żonkę ;)