Dzisiejszy wpis wyciągnąłem ze swoich historycznych zbiorów, z innej rzeczywistości blogowej. Jest on odpowiedzią na zapytania internautów, którzy coraz częściej dziewczyny poszukują przy pomocy wyszukiwarki np. google. Prawdę mówiąc, ktoś kto w ten sposób działa, ma bardzo małe szanse na to, żeby polubiły go dziewczyny.
No ale kto wie? Może taki człowiek ma dużo pieniędzy. Skoro na siebie nie wydaje, to może gdzieś lokuje, inwestuje. Może kupił ziemie pod Warszawą? Słyszałem też, że dobrym biznesem jest handel końmi. Nie dość, że fajnie jest się pochwalić posiadaniem stadniny, to konie są generalnie smaczne.
No ale wracając do tematu (aha, można też kupować dzieła sztuki; polecam malarstwo Tadeusza Ajdukiewicza, generalnie kasa jest kluczowym elementem atrakcyjności. Wiem, że to przykre, ale taka jest prawda. Nie wiem czy Państwo wiedzą, ale np. Romeo z „Romeo i Julia” był wielkim importerem zboża – za jego życia Verona zaopatrywała w pszenicę niemal całe Włochy. Podobnie Tristan z „Tristana i Izoldy” – dorobił się jako armator statków, choć na początku zajmował się głównie wyrobami ze skóry. Werter („Cierpienia Młodego Wertera„) natomiast, był handlarzem – sprowadzał bursztyny i szlachetne tkaniny z bliskiego wschodu.
Powyższe przykłady pokazują tylko, że choćby nie wiem jaka miłość, kasę trzeba mieć i tyle. No bo i prezenty trzeba kupować, i jakieś bilety, jedzenie, znaczki na listy, perfumy itp. A co jeśli panna w ogóle tylko na kasę leci (a na co ma lecieć, jak gość jej opowiada o tym jakie świetne funkcjonalności nowy CMS???)? Nic tylko płacić.
Na potrzeby tego dyskursu przyjmijmy, że mamy kasę. Dorobiliśmy się na zawirowaniach transformacji sprzedając broń Białorusinom. Więc jeśli ktoś nie ma kasy to może już teraz skończyć czytanie tego bloga – inaczej stanie się zgorzkniały i może zacząć popełniać błędy.
Gdy już upatrzymy sobie nasz obiekt westchnień, zaczynamy systematyczne akcje – warto sobie to gdzieś rozpisać; dziewczyny nie lubią gdy facet jest spontaniczny. Tylko gdy czują oparcie w jego metodycznym działaniu, można myśleć o czymś więcej.
Zaczynamy niewinnie – wysyłamy do domu ukochanej perfumowane listy, czekoladki, kolje z diamentów i odcięte części ciała (kto to tak robił…???). Powinno się to odbywać równolegle ze śledzeniem dziewczyny, czytaniem jej poczty (sami się tym musicie zająć), nagabywaniem znajomych i obsesyjnym gapieniem się gdy nas mija nie wiedząc, kim tak naprawdę jesteśmy. Ten etap jest szczególnie ważny. Pamiętajmy, że dziewczyny ponad wszystko nie lubią, gdy nie okazuje im się zainteresowania. Stosując się do naszych zaleceń, będziesz drogi czytelniku, wiedział o niej więcej niż ona sama…
Jeśli uda nam się przebrnąć przez etap numer jeden i doprowadzić do randki, już prawie jesteśmy w domu. Na randce musimy pokazać dziewczynie jak bardzo nam na niej zależy, poniżyć się i najlepiej oświadczyć. W ten sposób zdobędziemy od razu pewność, że nas nie zostawi. Zwłaszcza gdy dowie się, że porwaliśmy jej przyjaciółkę i tylko od nas zależy, czy przeżyje. Prawdę mówiąc, to to jest chyba lepsza opcja, gdy chcemy sobie znaleźć dziewczynę i szukamy info na ten temat w necie po prostu ją porwijmy. A potem możemy liczyć, że uda się wywołać wywołać butterfly effect, o którym pisze lejdi :-)
A jeśli nie zależy nam tak bardzo, to musimy sobie radzić bez dziewczyny. Samotność może oznaczać wolność.
Fotka: z portalu FilmWeb, film „Dziewczyna z komputera”