Nie mam daru do kojarzenia zapachu perfum z ich nazwą. Po prostu te nazwy się mnie nie trzymają. Nawet dobrze nie pamiętam czego sam używam. To czasami jest uciążliwe. Dobrze, że mam przyzwoitą pamięć wzrokową, bo dzięki temu jestem w stanie w sklepie znaleźć to co potrzebuję.
Miałem znajomego (forma przeszła jak najbardziej prawidłowa, bo się nie odzywa od wieków, mogę więc potraktować, że już się nie znamy), który miał opanowane kilka najbardziej popularnych zapachów. I brylował rzucając hasła w stylu „O pięknie pachniesz. To zapewne Channel nr 5”. Oczywiście zdarzyło się, że wtopił, ale kto nie ryzykuje ten nie zyskuje.
Ustaliliśmy, że nie mam więc takiego talentu, ale mam niestety inną przypadłość związaną z zapachami. Czasami jestem w stanie „wywęszyć” znacznie więcej niż mój organizm jest w stanie zaakceptować. I może nie znam się na nazwach, ale subiektywnie potrafię wyczuć „perfum” i perfum. Dobrej jakości perfum po chwili bytności na skórze zaczyna oddawać swoją prawdziwą naturę. Ktoś rzekł kiedyś, że kobieta może być ubrana tylko … w dobry zapach. Podkreślam „dobry jakościowo”. Do tego jeszcze wyczuwam inne zapachy, których w ogóle nie chciałbym analizować.
Niestety tzw. markowe perfumy cenią się i to chyba z lekką przesadą. Jednak warto wydać na nie kasę. Pachną lepiej, wystarczają na dłużej. Taka jest prawda. Te tańsze, „promocyjne” dosyć szybko nas zdradzą. Obnażą nas. Zwietrzeją, pozostawiając tylko zapach kiepskiego mydła.
Ważne jest jednak aby przede wszystkim pachnieć … czystością, bo to podstawa dobrego zapach. Gdy na czystą skórę, na czystą odzież nałożony zostanie dobry zapach, to … To jest to! I tego należy się trzymać (i wąchać).