Kulturalnie

Moja pokuta

Jest taki film, co zowie się „Pokuta”. Krytyk napisał o nim tak pięknie: „To film, który nie wstydzi się tego, że jest melodramatem. A przy okazji także opowieścią o niebezpiecznych związkach między życiem i fikcjąI” Oj, krytyk to taki człowiek, który widzi to czego normalny człowiek nie zauważa. I umie to tak cudownie wyrazić.

W tym filmie „który się nie wstydzi”, gra taka Pani, która nazywa się Keira Knightley (ona też się nie wstydzi ;-) To dosyć ważna postać dla … mojej pokuty, którą odbyłem. Zaczęło się niewinnie. Nic nie zapowiadało tej tragedii. Był to jakiś dzień stycznia roku 2008. Kolega zadzwonił z propozycję wyjścia do kina. Znaczy się bardziej na film. On i jego żona oraz moja Żona i ja. Stwierdziliśmy (moja Żona i ja ), że bardzo chętnie. Ze strony kolegi padła deklaracja, że on dokona stosownego zakupu biletów. Na wszelki wypadek tylko, aczkolwiek w ostatniej chwili, upewniłem się czy aby nie planuje „Lejdis”, bo to już mieliśmy zaliczone. Powiedział, żebym się nie martwił.

Niestety mój znajomy (w ogóle to bardzo fajny znajomy, takich znajomych Wam życzę) tak ma, że raz na jakiś czas napada go fascynacja jakąś aktorką. I ogólnie nie jest to jakiś problem, poza tym, że wtedy jest przekonany, że wszystkie filmy z Tą właśnie aktorką są godne obejrzenia.

Gdy spotkaliśmy się na chwilę przed seansem, to z radością wyjawił, że … idziemy na „Pokutę”, bo tam gra Keira! Od razu z tej okazji chciałem wypić więcej piwa, bo poczułem, że warto będzie mieć powody do wychodzenia z seansu. Po drugie jak się chce „wychodzić”, to nie można zasnąć i nie ma problemu z chrapaniem.

Jak rzadko kiedy, przeczucie, które mówiło, żebym omijał ten film z daleko, nie myliło się. Moja pokuta zaczęła się bodajże w 15 minucie filmu. Na początku było nijak, potem było nudno, a potem jeszcze nudniej. Ta nuda aż bolała!

Zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że zdjęcia cudownie oddają realizm epoki, że interesująca ścieżka dźwiękowa, że piękna historia o życiu, o błądzeniu, o przekłamaniu, itd., itp. To wszystko prawda! Nie zmienia to faktu, że film jest koszmarny. Przekombinowy i przeciągnięty.

Przeczytałem w necie recenzję osoby, która film widziała: „zrobiony jakby reżyser od razu założył, że nakręci wielkie arcydzieło. przestylizowany, rozciągnięty w czasie. W efekcie kompletnie nudny i bez emocjonalny.” Jestem za tym, aby takie recenzje wyświetlać obowiązkowo na ekranach przed kasami w kinie!

Chociaż też przeczytałem i taką opinię: „Film ma co prawda niedociągnięcia, ale nieobejrzenie go to niewybaczalne zaniedbanie ;-)” Zakładam, że „uśmieszek” na końcu zdania jest bardzo na miejscu ;-)

Be Sociable, Share!

One thought on “Moja pokuta

  1. Diusz,
    prawdopodobnie nie zrozumiałeś głębi tego filmu, który w rzeczy samej jest pewniakiem do następnych oskarów. A głębia jest tak głęboka, że trzeba odbyć stosowne treningi wchodzenia w film na bezdechu, czego nie uczyniłeś i stąd ta dekompresja.

    Czy nie zauważyłeś w jak misterny sposób reżyser połączył istotny w filmie motyw sytuacji przy fontannie, w zaciszu gabinetu z kolejnymi wydarzeniami, które konsekwentnie niszczą tak pięknie rozpoczynające się dwa młode życia?

    Zauważ jak fantastycznie skontrastowane w filmie zostały zniszczenia które dokonać może wojna i ludzka zazdrość. Jak z pozoru dwie nieporównywalne siły mogą dać zupełnie odwrotne efekty …

    Film jest wielki, trzeba tylko umieć czytać między wierszami.

    Ale poza tym …

    … też wolę „Piratów z karaibów” …

    ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.