Żeby było jasne – to po to gdyby jakiś zaprzyjaźniony ze mną programista tu zaszedł – nic nie mam do programistów. Zdecydowanie nic. A ostatnio to nawet nie mam do nich siły. Taki jestem! A co! Zresztą po moich ostatnich cynicznych (ciekawe czy mają takie wyrażenie w swojej bibliotece – zapisują je metodą 8 bitową, czy też używają 7 bitów aby zastosować to w rozwiązaniach dla telefonów komórkowych) wyrażenie „zaprzyjaźnionych” jest wielgachnym nadużyciem. Stosując jednostki służące do pomiaru czaso-przestrzeni we wojsku, „wielgachne” można wyrazić następująco – stąd do końca świata.
Programista to taki fajny osobnik która korzystając z interfejsów. bibliotek, softu i co tam jeszcze jest pod ręką, dokonuje programowania. A może kodowania? No chyba, że jest inaczej i mnie się całkiem przeprogramowało, że nie powiedzieć pop…rogramowało :-). Ważne jest to, że nie mają oni nic wspólnego z np. programem telewizyjnym. Chociaż kto wie?
Z reguły wszyscy mają świadomość, że taki programista to jest KTOŚ. To normalnie taki Harry Potter wśród mugoli. No bo co my tam widzimy? My widzimy efekt ich czarowania. Rączki tutaj a coś tam działa. Działa albo nie działa. Przy czym jeżeli nie działa, to nie jest błąd. To jest funkcjonalność! Wynikająca z założeń/ dokumentacji lub PGW (ten skrótowiec rozwija się następująco: Programista Go Wie – podobieństwo do wersji powiedzenia z nizin społecznych zamierzone).
I tak sobie stawiałem tych programistów na piedestale doskonałości, gdy dnia pewnego trafiłem na bloga pod znamiennym tytułem „Narzeczona programisty”. I coś we mnie się walnęło. Że jak? Że taki programista to też człowiek? Że może mieć narzeczoną? Że on tymi swoim szczękoczułkami i nibynóżkami też może dokonać wymiany płynów organicznych i informacji innych niż cyfrowe? Normalnie ideał sięgnął bruku albo inne twardej poziomej powierzchni płaskiej.
A do tego dochodzi to, że o PROGRAMIŚCIE pisze kobieta. Taka z krwi i kości. Taka kobieca – wyposażona pewnie w standardowy hardware i interfejsy IN/OUT, system operacyjny trudno modyfikowalny, system rozpoznawania mowy (poleceń) zawodzący. I ta kobieta, mikroprocesor marny, śmie pisać o PROGRAMIŚCIE!
Pisze Ci ona tak:
Być przyszłą żoną programisty to ogromne wyzwanie, a tak naprawdę wielka szkoła przetrwania.
Obrazą dla programisty jest nazwanie go informatykiem. To tak jak lekarza nazwać znachorem.
Programista to prosty, aczkolwiek mądry człowiek. Do życia potrzebny mu komputer, jedzenie i miejsce do spania. Jak pies. Tylko pies woli kości, a on kable, łącza, myszki. Reszta to dodatek. [?]
Zresztą Ona to dokonała zamachu na wolność jednostki nadrzędnej jaką jest programista! A stało się to tak
Entera poznałam 25 kg temu (u niego, nie u mnie). Daty nie pamiętam – nie mamy żadnej daty początkowej.
Z tego tytułu winna (chór komedii greckiej: ona temu winna, ona temu winna, pocałować go powinna) ona jest podlegać karze. Jeszcze nie wiadomo jakiej, ale się coś zaprogramuje, znaczy się zaproponuje. Tym bardziej, że wypomina mu, że dla dobra programowania ON zwiększył swoją pojemność! Zwiększył, bo taka było konieczność wyższa!
Sami przekonajcie się co działo się potem! Ona tak ze 3 lata streściła :-) Polecam! jest tu wszytko co trzeba by się wciągnąć: miłość, dramatyzm, niezrozumienie, relacje damsko-programistyczne.
Czytajcie tutaj! Będzie Wam łatwiej obcować z programistami!