Mój syn jest wielbicielem filmów 3D. Jest się nawet w stanie poświęcić i np. oglądnąć koncert a to tylko dlatego, że został nagrany w technice 3 D. Tak bardzo, go to wciąga, że jakiś czas temu kupił sobie jakieś wydawnictwo na temat tego, jak się robi takie filmy. I nie specjalnie go zraziło, że było to po angielsku.
Tak więc, gdy usłyszałem w radio reklamę, że już niedługo będzie w kinach nowych film 3D, to wiedziałem, że będzie to pozycja obowiązkowa. Tak też się stało i udaliśmy się aby zobaczyć film „Podróż do wnętrza Ziemi 3D”.
Nie nastawiałem się specjalnie na nic, no może poza efektami, bo Brendan Fraser znany jest ostatnio z serii „Mumia i coś tam” :-) A tam efektów mnóstwo. Pomyślałem sobie, że to właściwie taki Harrsion Ford i jego Indiana Jones tych czasów.
I jak było? Momenty były? Było .. fajnie. A i momenty też się zdarzyły. Jak się okazało ten film to lekka wariacja na temat ” Podróży do wnętrza Ziemi” Julisza Verne. Był taki okres w moim życiu, że książki pisane przez tego autora „połykałem” będąc zaafasycowany jego wybraźnią. Dzisiaj pewnie ktoś by zapytał co ten pan brał ;-) Film ten natchnął mnie :-) aby wrócić do tych książek. A i może syna przekonam, żeby też coś poczytał.
Wracając do filmu, to krótko. Warto spędzić w kinie te prawie 90 minut. Jeżeli nawet zdarzają się jakieś dłużyzny i niedociągnięcia to efekty 3D to rekompensują. Gdy już za chwilę się oswoimy z takimi filmami, a z tego co widać i słychać, to już trochę się ich pojawi na ekranach niedługo, to wtedy pewnie się okaże, że ten film to taki sobie. Ale to dopiero będzie „jutro”, „dzisiaj” warto poświęcić kasę i czas by dzięki technologi ożywić wspomnienia.
Uwaga: młodsze dzieci, bo się wystraszyć. Szczególnie jeżeli wcześniej nie miały doświadczeń z tego typu filmami. W paru momentach efekty 3D mogą dla nich zbyt realistyczne i np. nagle przed ich nosem wyrasta nos … dinozaura.