Podnosiło mnie. Normalnie miałem już obiad gdzieś w okolicy przełyku. I nie koniecznie szło to w dobrym kierunku. A wszystko przez … czyszczenie buta. Tak właśnie było. Przez czyszczenie buta. Właściwie pewnej części buta A dokładnie podeszwy buta z psiej kupy.
Synowi się wdepnęło, gdy szedł do sklepu skrótem. Oczywiście zrobił to niezgodnie z przepisami typu „Szanuj zieleń, boś nie jeleń” (ciekawe czy to mogła być reklama pewnego banku ;) I można uznać, że to kara. Aczkolwiek Anglicy twierdzą, że trawa jest po to, aby … po niej chodzić.
Niestety problem psiej kupy to nie tylko kwestia czy powinno się chodzić po trawnikach, czy też są one tylko psią toaletą. Już świętej pamięci Marek Kotański próbował przekonać Naród do tego by był czysty. I to nie tylko od narkotyków. I niestety wychodzi, że łatwiej czyścić nas z drugów niż nauczyć nas sprzątać po swoich pupilach.
Nie przepadam za „Dniem Świra”, ale jedna scena jest tam dla mnie dobra. Chamska, obsceniczna, ale taka chyba musi być. Gdy główny bohater, w ramach rewanżu, zalatwia się pod balkonem pani posiadaczki psa. Może faktycznie to sposób?