Świat wokół mnie

Uratowaliśmy debila

Posted

Chyba uratowaliśmy debila. Tak jak jakoś wyszło. Specjalnie się nie napraszaliśmy na bohaterów. Zrobiliśmy to bardziej z potrzeby ochrony … swojego życia niż jego. A było to tak.

Wyjechaliśmy z podporządkowanej na główną, dwupasmową, asfalt nówka, dopiero dwa miechy śmigany.  Wjeżdżamy na jeden z dwóch pasów. Jedziemy, gdy nagle żona zauważa, że z lewego pasa zaczyna się atak. Prawie, jak w jakimś thrillerze kolo próbuje nas zepchnąć. Reakcja nasza trochę inna niż na filmach, kolejnej sceny nie wymusza na nas scenariusz, więc działamy po swojemu. Zwolnienie, zostajemy z tyłu. Kolo powraca na pas lewy. Oki, może się zagapił, zdarza się. Chwilę pociągnęliśmy się z tyłu w bezpiecznej odległości.

Patrzymy na auto, które nas zaatakowało a ono znowu robi zjazd z lewego na prawy. I powrót na lewy. I znowu na prawy. Jakby się system naprowadzania rozjechał, albo jakiś inny. Dociera do nas, że to z kierowcą tego bombowca jest chyba coś nie tak. Zaczynamy podejrzewać, że koleś ma niewielką ilość krwi w alkoholu. Decyzja zapada szybko. Trzymamy się na bezpieczną odległość, bo nawet manewr wyprzedzania grozi niespodziewanym bliskim kontaktem trzeciego stopnia.

W pewnym momencie ostro hamujemy, bo kolo miał kurs na słupki zwężające jezdnię. Uff, wyszedł cało. O chyba będzie skręcał w lewo. Szykujemy się do wykorzystania okazji, gdy koleś przypuszcza ostry atak. Przelatuje przed nami i … parkuje na przystanku autobusowym. Zatrzymujemy się przed nim. Idę do niego. Z auta wytacza się, tak wytacza się,  kierowca. Grzecznie (sic!) proszę o klucze. Patrzy na mnie anielim wzrokiem, jakby mówił „ależ kochanie to tylko jedno pifko z kolegami”. Oddaje klucz, mówić coś co brzmiało jak „bluugluu fruble grrlll” czy jakoś tak. Mówię, żeby czekał. Kolo patrzy na mnie wzrokiem oddającym całą jego alkoholową inteligencję i zaczyna iść. Zostaję z jego kluczykami w ręku. Kurna też mi się zebrało na bycie takim porządnym obywatelem. Zamykam jego auto i idę do swojego.

Próbujemy się dodzwonić na 112. Jakieś parę minut słuchać „proszę czekać” – można by się zaczekać na śmierć. Przyjeżdża policja. Pytania czy poznamy kolesia. Jasne, nawet mamy jego fotę. 30 sekund może go widziałem. Spisują, biorą kluczki od mnie. Mówią, że może się zdarzyć, że będę się musiał zgłosić na jakieś wyjaśnienia. Też mi frajda. Chciał człowiek dobrze, a wyjdzie, że ostatnia szuja.

Pytamy co na przyszłość, gdyby się nam taki koleś halnym naładowany trafi. Pan policjant mówi: „Jedziemy za delikwentem, wybieramy 997 i mówimy, że kierujący pojazdem przed nami zagraża bezpieczeństwu uczestników ruchu drogowego. Policja wyjeżdża i całkiem przypadkowo zatrzymuje pojazd do kontroli. Di end”

Bartes na swoim blogu wrzucił kiedyś posta pod hasłem „Pomyśl zanim pojedziesz”. Pisze tam o akcji społecznej przeciwko nawianym kolesiom za kółkiem. Hasło tej akcji jest makabrycznePijany za kółkiem może posadzić Cię między dwoma”. Ja bym dodał „albo położyć Cię w gustownej trumience”.

Nie wiem jak ta historia się skończy, ale jednak mi jakoś dobrze, że uratowałem czyjeś życie. Nawet jeżeli to było życie debila.



Be Sociable, Share!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.