Męskie ego

Durna para

Ustalmy fakty: ręce mam dwie i raczej nie są one obie lewe. Wiele czynności domowych potrafię wykonać (nawet te, o których wspomina lejdi i tak samo ich nie cierpię, a nawet bardziej). Potrafię też wbić gwoździa, wywiercić otwór w ścianie, napompować (za pomocą pompki ręcznej!) koła w rowerze. Nie znaczy to oczywiście, że robię te rzeczy z wielką radością i od razu. I nie koniecznie urządzenie do danych prac musi mieć klawiaturę alfanumeryczną i monitor (chociaż to znacznie ułatwia zadanie :-)

Co do wiercenia to na przykład staram się przygotować najpierw front robót a jeszcze wcześniej zaplanować w czasie. Aby brzmiało to poważanie zacznę używać hasła „strafikować prace” (takie coś słyszę z reguły od pewnej firmy, z którą współpracuję zawodową, gdy coś im zlecamy ;-) Wracając na „front” – to oczywiście muszą wiedzieć po jaki c..el jest ten otwór. Po drugie muszę przygotować otoczenie i urządzenia sprzątające. Po co? A no po to aby potem nie spędzić pół dnia na sprzątaniu, bo chwila przyjemności wiercenia krótka a konsekwencje będzie się ponosić dłuuuugo. Dlatego też czasami wygląda to jakby uciekał od takich prac. Żeby jasne nie uciekam, tylko „trafikuję” (cokolwiek to znaczy)!

Są jednak czynności, których unikam jak ognia. I może tak analogia jest dobra, bo w trakcie czynienia tych czynności wydziela się dużo ciepła. A żeby było już jasno co mnie męczy to chodzi o prasowanie. Ta czynność sama w sobie nie jest taka zła, gdy … No właśnie, gdy prasowaniu poddajemy powierzchnie nieskomplikowane. Takie jak serwetka, obrus, prześcieradło :-) czy cokolwiek co nie jest przestrzenne i przypomina w kształcie proste figury geometryczne.

Osobiście uważam, że zestaw żelazko i deska do prasowania to coś zaprojektowanie przez kogoś, kto nie prasuje. Normalnie taka „durna para”. Pewnie Panie w większości będą mogły ocenić moja ocenę tego „zestawu”. Jestem jednak przekonany, że mam rację. A o to przykład z życia. Prasowanie koszuli (szczególnie szytej na miarę ) to maskara. Jeszcze tam gdzie jest duży kawałek materiału to ujdzie. Jednak gdy przychodzi do prasowania rękawów, aby wyglądały zgodnie z zaleceniami (czyli bez kantów) to zaczyna się wojna. Regularna. Ja rękaw żelazkiem a on mi „zaprasowanką”. I tak z reguły trwa batalia. Chociaż dzisiaj było już jakoś krócej i lepiej wg oceny osoby, której to nie sprawia takich kłopotów jak mnie. Moja żona po prostu używa tego „zestawu” i już. Koszula wygładzona jak trzeba. Nic tylko założyć!

Gdy tak walczyłem z tym „zestawem” – a walka nierówna, bo to 2 na 1 i jeszcze czasami koszula nie wie, po której stronie się opowiedzieć – dostałem olśnienia. Trzeba ten „zestaw” przerobić. Z żelazkiem pewnie będzie trudniej, ale deskę można by było zrobić w wydaniu bardziej pomocnym. A skoro wiem czego potrzebuję to zabieram się do pracy i stworzę prototyp. I będzie to rynkowy sukces! Jedyna moja obawa, że jak to wyjdzie to przeklną mnie faceci, bo wtedy będą pod presją, „że jak on może to Ty też”.

Tylko muszę to jeszcze … „strafikować” :-), tak więc panowie spokojna głowa.

P.S.
Na pewnym serwisie komercyjnym w sekcji ciekawostek znalazłem ciekawą propozycję deski.
To jeszcze to nie to co ja planuję, ale ogólnie to krok w dobrą stronę :-)
Be Sociable, Share!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.