„Sprzedam auto”. Zawsze, gdy widziałem taką kartkę na samochodzie, to miałem ochotę dopisać „Życzę powodzenia”. To miał być taki żart sytuacyjno-słowny. Miał …
I wszystko jest fajne, do czasu, gdy sam nie stajesz przed wyzwaniem „Sprzedam auto”! Jak okazuje się to jest … praca. Ciężka praca. Na kilku etatach. Jesteś copy writerem, bo musisz sklecić parę fajnych zdań, dlaczego akurat to auto jest super. Po drugie zajmujesz się publikowaniem i pozycjonowaniem swojej oferty. Po trzecie działasz jak agent w contact center – musisz przyjąć te wszystkie telefony [o ile będą] i do tego odpowiedzieć grzecznie na całą masę, czasem graniczących z absurdem pytań. A i również musisz opowiadać na e-maile – ładnie, po polskiemu, grzecznie. Po czwarte zostajesz profesjonalnym prezenterem aut używanych. Zachwalasz, zwracasz uwagę na zalety (bo przecież twój towar nie posiada wad, czyż nie tak?). Na koniec, prawie, wcielasz się w negocjatora, potem jeszcze w prawnika. I … już. Koniec.
Porad i spostrzeżeń kilka dla eventu „Sprzedam auto”.
1. Po pierwsze cierpliwość.
Przygotuj się do tego, że to raczej trochę potrwa. Dzień, dwa, tydzień, dwa, miesiąc, itd. Czas mija a twoja bryka niczyja.
No chyba, że wystawiasz maserati w cenie, której oprzeć się nie można. Albo ktoś akurat od zawsze czekał na taki model, jak akurat sprzedajesz. Wtedy po prostu jesteś farciarzem.
2. Rozsądek, rozsądek. rozsądek.
Wyceń dobrze auto. Poświeć ten czas (widzisz zapomniałem, że to jeszcze jeden etat, przecież ktoś musi zrobić ten research) na zrobienie analizy po ile chodzą takie auta, jak twoje i dlaczego ktoś chce więcej lub mniej. Może nawet sam przedzwoń jako zaciekawiony. Przy okazji będziesz wiedział co mówią sprzedający.
3. Okazja na miarę wszechświata!
Czas przygotować ogłoszenie. Wcześniej sprawdzałeś ceny, więc widziałeś jak robią to inni. Masz wzór. Upewnij się tylko, że wybrałeś ten dobry. Daj zaprzyjaźnionej osobie do przeczytania.
Pamiętaj musisz być jak przekupka na targu! Wszystkie krzyczą i zachwalają, ty też. Albo jako osioł ze Shreka „Mnie wybierz, mnie! Mnie!”
Zrób dobre fotografie. Naprawdę poświęć czas i dobrze sfotografuj auto. Z przodu, z tyłu, z boku, w środku. I tak zawsze poproszą Cię o dodatkowe foto. Ale warto aby było ich min. 8. To pozwala pokazać auto.
Oczywista rzecz, aby auto było wypucowane,wypachnione, naczernione, błyszczące, no jak z salonu. Silnik warto odkurzyć. Nie masz pojęcia na co ludzie zwracają uwagę. Niektórzy dziwią się, że silnik jest zabrudzony.
Jeśli masz coś na sumieniu – stłuczka, lakierowanie, naprawa, to napisz o tym, gdy wiesz, że jest po tym gdzieś ślad lub łatwo to sprawdzić. Teraz te klienty sprytne są, sprawdzają po VINie. Ale z drugiej strony, jeśli robiłeś naprawy dobrze i w ASO, to jest to atut. Chętny ma okazję sprawdzić, co, dlaczego, jak, kiedy, gdzie.
No chyba, że udało się zrobić transformersa z twego auta, to wtedy nie wspominaj o tym ani słowa. Czekaj na chwilę prawdy.
Miej pod ręką wszelkie papiery. Gwarancje, faktury z przeglądów. I co tam jeszcze może świadczyć o tym, że dbałeś jak o własne a nie jak o służbowe.
4. Ogłoś światu!
Ofertę musisz wrzucić na kilka serwisów bezpłatnych [teoretycznie]: gumtree.pl/ olx.pl/lento.pl/sprzedajemy.pl/moto.gratka.pl – każdy ma swoich stałych bywalców. To pomaga rozszerzyć zakres dotarcia. A gwarancji sukcesu nie ma.
5. Ogłoś światu – niestety nie za darmo.
Kiedy chcesz przyśpieszyć proces i mieć pewność, że wielu chętnych zobaczy tą wyjątkową propozycję, którą przygotowałeś dla nich, to niestety już musisz wyciągnąć parę groszy z kieszeni/portfela/konta – za pozycjonowanie/promowanie oferty Twojej najlepszej na świecie niestety zapłacić trzeba. A gwarancji sukcesu nie ma.
6. Płać i płacz. I sprawdzaj.
I przyjdzie dzień, gdy musisz zapłacić. Albo za pozycjonowanie/promowanie na tych „bezpłatnych serwisach”, bo twoja oferta ginie w gąszczu innych albo za umieszczenie na np. otomoto.pl, gdzie zapłacić trzeba już od razu. Na wejściu. A gwarancji sukcesu nie ma.
7. Nie oddawaj w komis.
Jeżeli jesteś pewny wartości swego pojazdu, a jesteś, bo przecież to najlepsza maszyna na świecie, to omijaj komisy! Tam skasują Cię za „prezentowanie auta”. Ich nie interesuje sprzedanie Twojego super auta za kasę, której oczekujesz. Im zależy na tym, aby oferta była jak największa a Klient miał w czym wybrać.
8. Dzwonią! Dzwonią!
Wyluzuj, weź oddech. Odbierz po 4 dzwonkach, albo nawet oddzwoń. Niech chętny wie, że to on trafił na super okazję, że to on ma cień szansy na to, że zostanie wybrany.
Z drugiej strony połowa dzwoniących to … komisy. Czarować Cię będą jako to super sprzedają i że w ogóle to Ci z nieba spadli. Pamiętaj w tym przypadku, że kasa może najpierw iść do komisu a potem do Ciebie.
9. Za ile? Za chwilę.
„To za ile Pan ostatecznie Pan sprzeda?” takie pytanie z reguły padnie, gdy ten ktoś kto jeszcze nie wie jakiej łaski dostąpić może, próbuje wybadać grunt do zjazdu ceny. Jeśli jesteś przekonany, że twoja super bryka, to okazja na miarę wszechświata (no przecież tak jest, no nie?!), to rzuć coś w stylu „Niech Pan najpierw zobaczy, przejdzie się, a potem porozmawiamy o cenie” – w domyśle „Koleś, to autko jest takie zajefajne, że szczęka Ci opadnie a gały wypadną, gdy je zobaczysz i pędem polecisz oczyścić swe konto i jeszcze będziesz pytać, czy nie dopłacić.”
10. Ipacze
To ja przyjadę i popatrzę” słyszysz i już serce napier…. Pamiętaj, aby przyjrzeć się czym chętny przyjechał. Im niższa klasa od Twojego i nosi ślady „walki o parking”, „ciasnych dróg”, „ciężkiej nogi” tym bardziej będzie zwracał uwagę na każdą rysę, ryskę. Na zewnątrz i w środku. I będzie rzucał coś w stylu „No to już będzie o 500 mniej, no nie?”. Niech ogląda, przejdzie się. Nacieszy się. Poczuje się już w środku! To działa.
A! Jak ten ktoś mówi, że to dla żony, a ona się przejechała z Wam z tyłu, to spraw, aby siadła za kółko i pojechała. Są auta, które uwodzą.
No? Jak? Czekasz na wybuch entuzjazmu. I widzisz go. I już wiesz, że go masz. A on zaczyna „To ja jadę po kwotę x i już dzisiaj zamykamy temat?!
Hola, hola. Nie po X Plnów tylko Y Plnów i wtedy zamykamy. Wtedy słyszysz, że to i tak super propozycja i jak się zastanowisz to dzwoń. Nie dzwoń. On zadzwoni [no chyba, że nie].
11. Czekanie, czekanie, czekanie.
I czekasz na tego jednego jedynego, którego czar twej super bruki dopadnie tak, że dojdziecie do czegoś dalej od X Plnów, a bliżej Y Plnów.
Pamiętaj, wszyscy „negocjatorzy” będą jechać z tekstem „no to krakowskim targiem”, „spotkajmy się po środku”, dlatego też gdy ustawiasz cenę wywoławczą, to niech to będzie raczej wysoki sufit i zaznacz, że do negocjacji. Wtedy będzie „spotkanie po twoim środku”.
12. Nie płacz kiedy odjadę.
I nadchodzi ten dzień, gdy podpis, rączka, przelew, kluczki i twe super auto pojechało w siną dal. I jest żal. Naprawdę żal. Nie wiadomo czemu człowiek się wiąże emocjonalnie z tym wyciągaczem kasy [a to zatankuj, a to umyj, a to zaparkuj dobrze, a to … itp.]
Podsumowanie:
Przygotuj się, że sprzedawanie może trwać nawet kilka tygodni i będzie cię kosztować od 100 do 300 Pln, a nawet może być więcej, które warto uwzględnić w cenie. To twoje koszty bezpośrednie. Wliczam w to dobre mycie auta i zamieszczanie ogłoszeń.
Kosztów twoje pracy na etatach, o o których wspomniałem nie liczę. Potraktuj to jako inwestycję :)
Powodzenia życzę.