Męskie ego

Lubię rzucać papetony…

Niby nic wielkiego – parę razy już to robiłem ale za każdym razem mam wrażenie, że robię coś  dobrego w końcu dla siebie… Generalnie to mój piąty dzień bez papierosów i dojrzałem w końcu by o tym napisać słów kilka. Tak dla siebie na pamiątkę…

Żeby było jasne, zachęcam wszystkich palących do rzucenia w cholerę tego jakby nie patrzeć dość drogiego nałogu. Że jest niebezpieczny dla zdrowia wszyscy wiemy ale nie robi to na nikim wrażenia… W końcu im coś jest przyjemniejsze tym większe prawdopodobieństwo, że jest również niebezpieczne! Dlatego lekarstwa są tak paskudne. Chory wie, że paskudne znaczy zdrowe… ;) Podobnie jak z warzywami czy owocami ale o tym kiedy indziej.

Wracając do papetonów, warto sobie uświadomić ile nas kosztuje ta przyjemność. Można skorzystać na przykład z tego Kalkulatora. Na mnie te kwoty nie zrobiły specjalnego wrażenia dlatego, że kilka razy próbowałem to już wcześniej policzyć i spodziewałem się co mi tam powychodzi. Wielu palaczy jednak nie uświadamia sobie, że te pieniądze może spożytkować na rzeczy na które do tej pory nie mogli sobie pozwolić…

Osobiście wspomagam się plastrami, za które przyszło mi zapłacić (pierwszych 7) ponad 70 plnów więc łatwo policzyć, że za cholerę nie kalkuluje się rzucać petów na krótką metę. Cały proces rzucania ze wsparciem zaplanowany jest na 4 tygodnie czyli jak łatwo policzyć 300 plnów w ciągu miesiąca… Tanio nie jest ale dwa trzy miechy i wychodzi się do przodu…

Ostatni raz jak rzucałem to nie paliłem pół roku więc stać mnie było na uczczenie sukcesu dobrą falszeczką z popitką i nawet na jakąś zakąskę wystarczyło.

Niezależnie od finansowych aspektów warto rzucić choćby z tego względu, że się nie śmierdoli petami w kontakcie z bliskimi. Na przykład moje szkodniki strasznie mnie ostatnio rugały za palenie. To niezła motywacja… Do tego zgubiłem zapalniczkę… Jednym słowem wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że czas to rzucić i znaleźć sobie jakiś inny nałóg.

Jeśli ktoś Wam wcześniej opowiadał, że rzucając palenie będziecie pochłaniać niespotykane do tej pory ilości paszy albo, że przez kilka pierwszych dni będziecie mieli ochotę zamordować każdego kto choćby krzywo na Was spojrzy to jest to najświętsza prawda! I na to trzeba być przygotowanym. Najlepiej odizolować się na jakiś czas… Poza tym to nie uzależnienie fizyczne jest największym problemem. To codzienne rytuały typu poranna kawka + pecik, lunch i papeton na deser, chwila oddech w kieracie bez peta jest niezaliczona, kolacja i chwila wyciszenia na balkonie, w nocy chyba wiecie wszyscy z filmów, że też są okazje… Do tego dochodzą imprezy… Okazji jest od groma. Każdy ma pewnie własną listę rzeczy, których się po prostu bez petów zrobić nie da…

A jednak się da! Czego i Wam życzę…

PS. Uważam, że pracodawcy powinni powinni ustalić jednorazową premię dla pracowników rzucających palenie. Oczywiście premia podlegałaby zwrotowi z odsetkami w przypadku powrotu do nałogu… Wiem, wiem zaraz się odezwą ci co nigdy nie palili, że to dyskryminacja niesprawiedliwość itd. Otóż nie! Pracodawca podpisując umowę z osobą niepalącą jak i z osobą palącą „wycenia” jego przydatność dla firmy biorąc pod uwagę wszystkie (nie tylko merytoryczne) zalety i wady poszczególnych osób. Oznacza to, że skoro palący zerwał z nałogiem, może przeznaczyc więcej czasu na pracę wycenioną przy podpisywaniu umowy… ;) Zresztą nie odkrywam tutaj Ameryki. W wielu krajach europejskich, a także w paru firmach w Polsce tak właśnie się dzieje… ;)

Be Sociable, Share!

3 thoughts on “Lubię rzucać papetony…

  1. Niech moc będzie z Tobą! I niech nie skończy się tylko na rzuceniu … fajek na ziemię, bo się rozsypią i zbierać trzeba będzie (jeszcze dostaniesz mandat za zaśmiecanie).

  2. Koledze w rzuceniu (nie rzucaniu) pomógł lek o nazwie Zyban – koszt miesięcznej kuracji ok. 120 PLN.
    http://gal.s4w.pl/ >> z tego co wiem już ponad dwa tygodnie bez papierosa, a palił paczkę dziennie :)

  3. A ja po prostu doszedłem do genialnego wniosku, że do niczego mi to niepotrzebne (w sensie papetony, jak je nazywasz) i już….czwarty miesiąc bez fajek, bez syndromu odrzucenia…bez wspomagaczy „just like that”.
    Umysł to potęga ;-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.