Męskie ego

MaleMEN czyli jacy

Trafił do mnie już drugi numer magazynu MaleMEN. Trafił, w tym momencie znaczy tylko i wyłącznie, że dotarł i że jest u mnie w domu. Pierwszy otrzymałem dzięki Vistuli, bo mają namiary na  mnie. Długo leżał sobie w kopercie, bo myślałem, że to katalog Vistuli, a było to okres 1000 i jednej sprawy, więc nie miałem czasu nawet na to aby wsadzić to do … kosza.Jednak pewno dnia koperta została otwarta. Wychylił się nieśmiało stamtąd właśnie MaleMEN. Wiedziałem już o co chodzi, bo jakoś parę dni wcześniej trafiłem na program Kuby Wojewódzkiego, gdzie Główny Lanser Rzeczpospolitej (nie ujmując nic Wojewódzkiemu) niejaki Olivier Janiak opowiadał (o ile u Wojewódzkiego jest możliwe) o nowym projekcie. Czyli właśnie o MaleMEN.

Do Oliviera Janiaka mój stosunek (sic!) jest obojętny. Ani mnie grzeje, ani mnie ziębi. Robi to co robi i robi to … dobrze. Tu przypomina się zdarzenie z pewnego zimowego wyjazdu do Zakopanego. Jakieś 3 lata temu w okresie wysokich lotów Adama Małysza. Mieszkaliśmy ze znajomymi, których znajomi byli z samej stolicy. Ten znajomy znajomego pracował w firmie handlującej sprzętem RTV. I on był taki prawie lanser (pamiętajcie, że prawie robi różnicę), który zasypywał nas opowieściami, gdzie i kogo to z pierwszych stron gazet spotkał.

Pewnego popołudnia przeprosił nas, że nie spędzi z nami wieczoru, bo idzie na imprezę. Przyjęliśmy do wiadomości i … nic. Zero reakcji. Zero pytań dokąd, z kim, dlaczego. To jego sprawa. Inna rzecz, że wiedzieliśmy, że on nie wytrzyma i powie. Prędzej czy później puści parę. I tak się stało wieczorem. Wrócił i od razu do nas z aparatem żebyśmy foty zobaczyli, bo on ma fotę …. z Olivierem Janiakiem. Na co jedna z osób rzekła, że ona ma z … białym misiem. To tyle tego wątku wtrąconego.

Przejrzałem ten pierwszy numer MaleMEN’a i odłożyłem. Potem przejrzałem znowu i odłożyłem. Faktycznie dobry papier, miło się trzyma w rękach. Ciekawe foty. Aczkolwiek roznegliżowani panowie w czasopiśmie dla panów? No comments. Któregoś wieczoru miałem ochotę na czytanie a pod ręką był MaleMEN. I jakoś teraz nie pamiętam nic szczególnego, co by zostało w mojej pamięci.

Jakieś 3 dni temu dotarł do mnie drugi numer. Już bezpośrednio. Za bardzo nie wiem czemu to zawdzięczać. Dołączone do niego było zaproszenie do zamówienia kolejnych numerów. Bezpłatnych numerów magazynu MaleMEN (aż sięgnąłem po egzemplarz by zobaczyć na ile się ceni – 29,00 Pln). Czyżby to oznaczało, że plan sprzedaży może się zawalić i reklamodawcy wycofają kasę, więc lepiej rozdać niż wyrzucić? Czy też faktycznie wiedzą dlaczego chcą namówić mnie do tego bym chciał otrzymywać ten magazyn?

Ale ja tu jakieś poboczne wątki snuję a przecież tu chodzi o magazyn. I jak z nim? Nie wiem. Na razie nie mam zdania. Przypomina mi to spotkanie z elegancką i na pierwszy rzut atrakcyjną kobietą. To sygnalizuje, że może ma ona i ciekawe wnętrze. Tylko coś mnie blokuje by to sprawdzić. Pierwsze spotkanie minęło bez specjalnych emocji. Na drugie przyszła tak samo elegancka, do tego mimochodem rzuciła, że wzbudza zainteresowanie innych (MaleMEN chwali się recenzją od Polańskiego, Romana). Rozmawiamy. Rozmowa przypomina trochę filmy Tarantino  – akcja, cięcia, zwroty, szybkość, zaskoczenie (magazyn jest taki bardziej do oglądania, trudno znaleźć ten moment, że zaczyna się chcieć czytać). Staramy się znaleźć jakiś punkt zaczepienie. O może o internecie (w magazynie znajduję sekcję MEDIAPOLIS – ogólnie prezentacja stron www w w czasopiśmie to wyzwanie – tu sobie nie poradzili, to temat na osobnego posta). Nie klei się. To może o szampanie? No może. To co spotkamy się jeszcze? Myślę, że tak.

We wstępniaku Olivier Janiak podkreśla, że „MaleMEN jest szyty … na miarę współczesnych facetów” – albo ja nie jestem współczesny, albo nie jestem facetem. Dalej pisze „Nie klejony, by na siłę trzymać się kupy, jak wszystkie inne magazyny na rynku” – i to moim zdaniem niefortunne sformułowanie, szczególnie „trzymać się kupy”. Co do klejenia, to za moich dziecięcych czasów mawiano, że coś się klei i jest szansa np. na dalszy związek. Albo się nie klei i lepiej dać sobie spokój. A szyte z reguły było grubymi nićmi i to nie brzmiało dobrze.

Na dzisiaj dla mnie MaleMEN to magazyn do oglądania. Jeżeli mam wydać na to 29,00 żeby sobie pooglądać, to wolę pójść do kina, teatru. Poszukać czegoś w necie. I taki trochę magazyn w stylu TWA (towarzystwo wzajemnej adoracji), bo na przykład w jednym miejscu piszą o Filipie Łobodzińskim a w innym on … pisze. Za bardzo też nie łapię wstawki pod hasłem „Zrób sobie Obamę” To taki humor ma być? To faktycznie nie załapałem.

Ale niech będzie. Co mi tam. Dam im jeszcze szansę

Be Sociable, Share!

2 thoughts on “MaleMEN czyli jacy

  1. Od tego pierwszego numeru MM zdecydowanie sie wyrobil. Mimo ze nie jest to w 100% magazyn dla mnie to w kazdym numerze znajde przynajmniej jeden dlugi artykul ktory uwazam za ciekawy. I wtedy uwazam ze 20 zl nie jest zmarnowane. To tak jak z pojsciem do kina – mozesz nie lubic tego filmu w calosci ale wystarczy jedna akcja, jedno zdanie ktore zostaje ci na dlugo w pamieci i nie zalujesz tych 120 minut. Dla tej jednej rzeczy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.